Jaka jest tajemnica szczęścia? Ono się przydarza. To właściwie pojedyncze chwile. Sekretem jest, aby je dostrzegać. Sekret bycia szczęśliwym to bycie świadomym, kiedy te chwile się zdarzają. To cieszenie się z drobnych codziennych rzeczy. Ocenianie czy coś jest dobre czy złe niesie ryzyko nie zauważenia chwili, która przynosi szczęście. Szczęście zazwyczaj jest na wyciągnięcie ręki i wystarczy po nie sięgnąć. Być wdzięcznym za to co mamy i cieszyć się każdym kolejnym dniem, godzina po godzinie. Momenty szczęścia i momenty pecha nieustannie przeplatają się . I to jest właściwe i naturalne. Wszystko jest zmienne. Po burzy wychodzi słońce, a po słonecznym poranku może przyjść ulewa. Tak samo jest w życiu. Tak naprawdę nigdy nie wiemy co nas za chwilę spotka. To co możemy mieć to zaufanie, że nawet jeśli w tym momencie nie jest przyjemnie, to kiedyś to przeminie. Z drugiej strony skoro – nie możemy przewidzieć przyszłości, to nie ma potrzeby martwić się na zapas . Zapraszam do przeczytania historii zatytułowanej „Kto wie, co przyniesie jutro?”
„Był sobie kiedyś biedny, mądry człowiek. Żył w dalekiej krainie, w małej wiosce, w której wszyscy się znali. Nie miał wiele: ani luksusowego samochodu, ani pięknego drogiego domu, ani komputera, ale miał dach nad głową, konia i syna. To było wszystko. I to było w porządku. Odpowiadało mu to. Inni mieszkańcy wioski, których znał (a byli to praktycznie wszyscy), wiele razy mówili mu:
– Powinieneś sprzedać konia. Dostaniesz za niego dużo pieniędzy i za nie będziesz mógł zrobić wiele fajnych rzeczy.
Mężczyzna, kiedy słyszał takie rady, kręcił swoją siwą głową. Wiedział, że to go nie uszczęśliwi.
Pewnego dnia koń mężczyzny dokądś sobie poszedł. Gdzieś daleko. Nikt go nie mógł znaleźć.
Sąsiedzi i znajomi mówili człowiekowi:
– Oj, ty biedny człowieku. Teraz twój jedyny koń uciekł. Musisz czuć się bardzo nieszczęśliwy, ponieważ już ci nic nie zostało.
Lecz mężczyzna popatrzył na nich swoim jasnym spojrzeniem i odpowiedział:
– Może to dobrze, może źle, któż to wie?
Po kilku tygodniach mieszkańcy osady usłyszeli straszliwy łomot. Ku zdziwieniu wszystkich, trzynaście dzikich koni przegalopowało przez wioskę. Piękne, dzikie konie, z długimi grzywami i długimi ogonami. Ludzie krzyczeli:
– O, mądry człowieku! Musisz być teraz bardzo szczęśliwy. Najpierw miałeś tylko jednego konia, a teraz jest ich trzynaście.
Mężczyzna pokręcił tylko głową i westchnął:
– Co wy w ogóle wiecie o szczęściu?
Syn mądrego człowieka uznał, że dobrym pomysłem będzie ujeżdżenie dzikich koni. Był doskonałym jeźdźcem, jednak jednemu koniowi udało się go zrzucić. Upadł tak nieszczęśliwie, że okropnie połamał sobie obie nogi. Nigdy już nie mógł chodzić. I znów przyszli ludzie z wioski. Przeszli obok domu biedaka płacząc i mówiąc:
– Biedny człowieku, co takiego zrobiłeś w życiu, że zasłużyłeś na tyle pecha i nieszczęścia?
Mężczyzna odpowiedział: Wiecie, to nie o mnie chodzi. Te rzeczy po prostu się zdarzają. Kto wie czy tym razem to, że mój syn połamał nogi, jest szczęściem czy nieszczęściem? Kiedy przestaniecie myśleć, że wiecie, co stanie się jutro?
Niedługo po wypadku w kraju, w którym mieszkali wybuchła wojna. Wszyscy zdrowi chłopcy i mężczyźni musieli wstąpić do armii i walczyć. Nikt nie wrócił żywy. Tylko mężczyzna wciąż miał swojego syna.
Żyli długo i szczęśliwie….”