Podczas kursu mindfulness poczułam siłę, która płynie z obecności w grupie. Siłę, której w pracy samodzielnej nigdy nie udałoby mi się odnaleźć. Dostrzegłam, że ma ogromny sens, jest głębsza, wielopłaszczyznowa i niesie dużo wsparcia. Wśród osób które mnie nie oceniały, łatwiej mi było stać się bardziej życzliwą dla siebie.
Wiele zachowań oraz czynności codziennych traktujemy jako oczywistość. Kierują nami nawyki i przekonania, które sprawiają, że wykonujemy je automatycznie. Przez to mniej angażujemy się w życie i odbieramy sobie możliwość czerpania przyjemności z wielu sytuacji. Gromadzimy przedmioty i dobra, które mają nam poprawić warunki życia, ale nie dają nam spełnienia. Nie zauważamy, jak życie ucieka nam „między palcami”. Oddalamy się od siebie samych i pędzimy w kierunku, w którym należy podążać, bo tak nakazuje nam otoczenie. Nie słuchamy samych siebie, robimy to, czego się od nas oczekuje. Nie przywiązując uwagi do różnych czynności, nawet tych najbardziej podstawowych, takich jak na przykład – jedzenie, rozmowa, spacerowanie po parku – nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak obniża się jakość naszego życia.
Nie cieszymy się codziennością i nie potrafimy dostrzec w niej pozytywnych, pięknych aspektów. Nie pomaga nam w tym umysł, który lubi być zajęty. Przez cały czas chce coś analizować, ogarniać, rozwiązywać, wymyślać nowe zadania do wykonania. Nie lubi się nudzić, za to lubi koncentrować się na tym co trudne, problematyczne. Wiele osób pędzi i nie zauważa, że wystarczy być obecnym i zatrzymać się, żeby życie przestało uciekać. Tylko wtedy można nadać mu kierunek, który będzie zgodny z nami, z naszymi wartościami i potrzebami. Wtedy właśnie pojawia się szansa, żeby zdać sobie sprawę, że cały spokój, którego szukamy dookoła, jest po prostu w nas. To właśnie zrobiła dla mnie nauka uważności.
Wspólne zgłębianie tego samego tematu podczas kursu uważności pomogło mi spojrzeć na siebie i na swoje życie z innej perspektywy. Zdałam sobie sprawę, jak często w dzisiejszych czasach zamykamy się na innych. Nasze problemy prowadzą nas do osamotnienia i sprawiają, że mamy trudności w nawiązywaniu bliższych relacji. Nie wypada przecież być zagubionym, ujawniać się ze swoimi słabościami, przyznać się, że czasem sobie nie radzimy. To oddala nas od innych, sprawia że nasze relacje są płytkie, powierzchowne. Jednocześnie jesteśmy istotami społecznymi i możliwość przynależności daje nam wyższy poziom poczucia bezpieczeństwa. Chcemy być częścią większej całości już od najmłodszych lat. Będąc w grupie osób, które nas akceptują, dowiadujemy się, że nie jesteśmy sami w tym co czujemy, myślimy i przeżywamy. Tak też było ze mną. Możliwość dyskutowania i dzielenia się z innymi moimi spostrzeżeniami i doświadczeniami w praktykowaniu uważności miała dla mnie ogromne znaczenie. Grupa dawała mi inną jakość rozwoju i możliwość innego spojrzenie na różne zagadnienia, niż kiedy mierzyłam się z tematem indywidualnie. Stwarzała mi sposobność ćwiczenia różnych umiejętności, interakcji i dzielenia się tym, co się we mnie pojawiało. Słuchając tego, co mówią i jak się czują inni, mogłam zweryfikować to co we mnie. Łatwiej było mi przenieść moje spostrzeżenia do codziennego życia. Mogłam spojrzeć na różne jego aspekty, nie tylko moimi oczami, ale również oczami innych. Łatwiejsze stało się dla mnie nazywanie i wyrażenie tego, co przeżywałam.
Zauważyłam, że wszyscy czerpiemy z podobnych doświadczeń. Sprawdzałam bezpiecznie, czy coś, w czym ktoś się odnalazł, może odpowiadać również mnie samej. Niejednokrotnie dostawałam wsparcie od tych, którzy mieli podobne dylematy. Zdarzało mi się utknąć w jakimś momencie i odczuwać, że chyba dalej nie dam rady. Czasem wątpiłam, czy to dla mnie, czy sobie poradzę, czy wytrwam, bo trudności, znudzenie czy dylematy czy to działapodczas samodzielnej praktyki w domu niejednokrotnie się pojawiały. Ale widząc, że inni uczestnicy mają podobnie, łatwiej było mi podążać dalej i nabierać pewności w tym, do czego dążę.
Przekonałam się, że w grupie skupionej wokół konkretnego tematu, ludzie nie spotykają się przypadkiem. Obawa przed tym, że nasze troski nie będą zrozumiane przez innych, często blokuje nas przed pracą w grupie. Niepotrzebnie. To co, wydawało mi się, że może mnie oddzielić od ludzi, nagle zaczęło mnie do nich przybliżać. Zdałam sobie sprawę, że mam z nimi więcej wspólnego niż myślałam. Okazało się, że wszyscy w naszej grupie chcemy więcej czerpać z życia, być w nim bardziej obecnymi i uważnymi. Wszyscy chcemy być szczęśliwymi, zdrowymi, bezpiecznymi i wolnymi od cierpienia ludźmi. W czasie naszych wspólnych praktyk czy dyskusji o nich mogłam odkryć, że nie jestem w tym odosobniona.
Odkryłam, że jako jedna z osób w grupie, jestem częścią większej całości. Było mi raźniej i łatwiej. Podczas kursu uważności poczułam siłę, która płynie z obecności w grupie. Siłę, której samej nigdy nie udałoby mi się odnaleźć. Dostrzegłam, że taka praca jest doskonalsza, głębsza, bardziej wspierająca i wielopłaszczyznowa. Problemy, które codziennie wydawały mi się urastać do wielkich rozmiarów, nagle stały się normalne i powszechne, bo dotyczyły nie tylko mnie. Obawy stały się mniejsze, zaczęłam się czuć o wiele lepiej. W bezpiecznych warunkach, wśród osób które mnie nie oceniały, łatwiej było mi stać się bardziej życzliwą dla siebie.
Dowiedziałam się na przykład, że inni podobnie jak ja zmagają się z głosem wewnętrznego krytyka, który blokuje ich rozwój, przynosi cierpienie. Słysząc niejednokrotnie: „Ja też tak mam”, otrzymałam wiele otuchy i nadziei, że nie jestem sama. Łatwiej mi było wtedy być ze sobą w tych emocjach, godzić się na nie, czasem je wyrażać. Do tej pory wypierałam trudne emocje, oddalałam je od siebie, walczyłam z nimi i zaprzeczałam im. Zauważyłam, jak wyzwalające jest pozwalanie sobie na odczuwanie, bycie z emocjami, kiedy przychodzą oraz akceptowanie ich takimi, jakimi są. Dodawało mi to mocy. Jakże wartościowe było zauważenie łez w oczach innych i pozwolenie sobie samemu na to, żeby popłynęły wtedy, kiedy pojawiały się smutek lub poruszenie. Kiedy coś wydawało się trudne, jakże ważne było wsparcie i ciepło płynące od uczestników kursu. W wielu innych sytuacjach nie czułabym się komfortowo, wyrażając siebie. W naszej grupie mogłam sobie na to pozwolić. Czułam się bezpiecznie, więc odczuwanie było łatwiejsze. Praca w grupie skłoniła mnie do wielu rozwijających refleksji i weryfikacji moich dotychczasowych przekonań. Pozwoliła na to, że zaczęłam zauważać te, które są wspierające i ułatwiające codzienność oraz te, które mi nie służą i chciałabym je zmienić.
W grupie nauczyłam się nowych umiejętności: słuchać, nie oceniać, nie przerywać, być cierpliwą, kiedy ktoś mówi. Do tej pory byłam raczej osobą zamkniętą, w towarzystwie raczej słuchałam (zazwyczaj mało uważnie) i obserwowałam, ale w myślach często zdarzało mi się oceniać i porównywać. Podczas kursu zdałam sobie sprawę, w jaki sposób na co dzień tworzę relacje, co mi je utrudnia, a co pomaga. Nasze interakcje, feedback ze strony innych, miały ogromną moc i znaczenie. Były budujące, rozwijające. Każde spostrzeżenie wyrażone przez któregokolwiek z uczestników wnosiło coś dla całego procesu. Nauczyłam się postawy nieoceniającej, otwartości, zrozumienia, życzliwości, akceptacji. Zadziałało to wielopłaszczyznowo, bo odnosiło się do tych aspektów zarówno w relacji z innymi, jak i ze sobą samą. Mogłam obserwować, jak wszyscy sobie wzajemnie towarzyszą i uczą się empatii. Dostrzegłam, jak cenne są to jakości w życiu i sama zaczęłam je przejmować. Dzięki pracy w grupie nabrałam przekonania, że dobre relacje z innymi wymagają od nas uważności i przynoszą lepsze szczęśliwsze życie. Moja skłonność do oceniania szybko odeszła na bok. Chciałam słuchać tego, co i jak inni doświadczają. Obserwując z weekendu na weekend ich zmagania i sukcesy, zauważałam, jak moja nadzieja zmiany na lepsze wzrastała. Pojawiła się wręcz pewność tego, że podążam w dobrym kierunku. To dodawało mi sił do coraz głębszego angażowania się w proces.
Równie ważne jak praktyka podczas zajęć, były dla mnie rozmowy z uczestnikami kursu w trakcie przerw czy podczas posiłków. Stworzyła się między nami więź. Poczułam spójność z grupą oraz to że, jest mi dobrze z osobami, które w niej się znalazły. Cieszyłam się na myśl o kolejnym weekendzie. Tęskniłam za czasem, kiedy znów razem będziemy odkrywać nowe aspekty uważności. Grupa pozwoliła mi dostrzec, że wszyscy dokonujemy wyborów, co jest dla nas bardziej, a co mniej ważne. Choć często są to różne rzeczy, łączy nas trud w mierzeniu się z naszymi ograniczeniami.
Zdałam sobie sprawę, że nie tylko ja nie mam pełnej kontroli nad moim życiem. Choćbym nie wiem, jak chciała, to jej nie osiągnę. Mogę natomiast zmienić mój stosunek do życia i sposób, w jaki będę sobie radzić z pojawiającymi się trudnościami. Cel jest ważny, ale ważna jest również droga do jego osiągnięcia. Zrozumiałam, że dzielenie się z innymi moimi dylematami przynosi mi ulgę i pomaga rozpoznać to, co liczy się dla mnie w życiu. Zauważyłam, że to ja mogę mieć duży wpływ na to, z jakim zaangażowaniem w każdą chwilę przeżyję swoje jedno jedyne życie. Choć czas mija bezpowrotnie, mogę być w swoim życiu bardziej obecna, a to nada mu inną jakość. Potencjał grupy jest ogromną wartością takiego sposobu pracy.
Praktyka uważności w grupie jest szczególnie pomocna dla osób, które mają trudności z otwieraniem się na innych i tworzeniem głębszych więzi. Do takich osób należałam do tej pory ja sama. Moim najcenniejszym doświadczeniem jest to, że ćwicząc uważność w grupie, odkryłam wiele prawd, o których do tej pory nie miałam pojęcia. Najważniejsza to ta, że patrząc na życie z innej, bardziej życzliwej dla siebie perspektywy, trudne sytuacje, z którymi mam do czynienia na co dzień, to nie problemy, tylko po prostu życie. Nigdy nie będzie tylko z górki, chociaż większość z nas, zwyczajnych ludzi, do tego dąży. To dążenie budzi w nas konflikt wewnętrzny bo z góry skazane jest na porażkę. Wystarczy tylko zmienić intencję swoich działań i sposób, w jaki patrzymy na codzienność. Widząc jak inni się rozwijają, są spokojniejsi ze spotkania na spotkanie, nabrałam wiarę w to, że i mi może się udać. Podniosło to we mnie poczucie własnej wartości i przekonanie, że jestem wystarczająca taka, jaka jestem. Doświadczając akceptacji członków grupy, poczułam, że mogę być dla kogoś ważna.